Juz nie wiem co jest prawdziwe, a co nie.
Codziennie jawa przeplata się ze snem.
Nadzieja umiera ostatnia, a nim umrze, boli.
Papieros za papierosem, czas płynie powoli.
Chciałbym zasypiać, śnić o Tobie w blasku
marzeń daremnych, a klepsydry piasku
nic nie zatrzyma, wszystko się kończy.
Los nie wybacza, już wysłał list gończy.
Mówisz, że minie, jak w jesieni liście,
opadnie maska i spojrzę przejrzyście.
Pryzmat pryzmatem, rozbiję go w złości
lecz nawet tym nigdy nie zgaszę miłości.
Miną lata, obrócimy się w proch,
lecz musisz wiedzieć, zrozumieć to:
dla jednego z milionów byłaś wszystkim,
dla jednego Twe czary nigdy nie prysły.